Opowieść o naszych marynarzach
Dodano: 11.06.2010Jakiś czas temu zamieściliśmy fragment wspomnień Kazimierza Krukowskiego opowiadający o absurdalnych czynnikach, od których zależała produkcja filmu w latach trzydziestych. Dziś przedstawimy Wam wypowiedź Leonarda Buczkowskiego na ten sam temat:
„Byłem kiedyś świadkiem rozmowy, jaką pewien producent filmowy prowadził z właścicielem kina. Rozmowa ta miała miejsce w roku 1935 (…) w czasie realizacji mojego filmu Rapsodia Bałtyku.
Właściciel kina przyjechał z Dubna, aby zakupić film. Obaj panowie załatwili transakcję i podpisali umowę. Kiniarz z Dubna chciał jeszcze o coś zapytać:
- Proszę mi powiedzieć – zwrócił się do producenta – co to właściwie znaczy RASPODNIA BAŁTYKU?
Producent długo się namyślał, aż wreszcie odpowiedział:
- Ja to panu zaraz wytłumaczę… to taka opowieść o naszych marynarzach.
(…) Od takich to ludzi zależny był w okresie międzywojennym polski reżyser filmowy. Aby zrobić film, trzeba było iść na kompromisy, często zupełnie niedorzeczne. Reżyserem mógł być wówczas w Polsce tylko człowiek o silnych nerwach, niepodzielnym władcą był producent i to on dyktował warunki realizatorowi filmu…”
Ten wpis został opublikowany 11.06.2010 o 11:31 i jest zaszufladkowany do kategorii Aktualności.