Lidia Wysocka

Dodano: 03.02.2014

Dziś ciąg dalszy historii laureatek konkursu na Królową Kina.

W numerze 45/1933 tygodnika „Kino” przedstawiono po raz pierwszy kandydatkę z nr 10: pannę Li… rodowitą Warszawiankę urodzoną na Kresach (przyjechała do Polski po wojnie bolszewickiej), która po ukończeniu pensji Kochanowskiej (Złota 38, czy ktoś z Czytelników ma zdjęcie?) rozpoczęła naukę w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej na wydziale aktorskim pod okiem Zelwerowicza. Występuje w teatrzykach amatorskich. Uprawia sporty: pływanie, wioślarstwo, a w PIST szkolono ją… fechtunku.

 


Pokolorowana i retuszowana (ówcześnie modne rozmyte zdjęcia źle wychodziły w druku) wersja konkursowej fotki. Fotografką była J.Kępińska (czy ktoś wie o niej więcej?) i to właśnie ona miała – według słów Wysockiej z wywiadu wyemitowanego w 2011 przez telewizję Kino Polska – wysłać zdjęcie Lidii na konkurs. Jej autorstwa była też pierwsza okładka Lidii (niestety znów kolorowana) – „Kino” nr 28/1935.

Tak prezentowano kandydatkę w konkursie. Po wojnie pewnie najszybciej kojarzona z filmem „Irena do domu!”. Dla miłośników kina międzywojnia – debiutująca leading lady. Nie będę tutaj powtarzał listy filmów (dostępnej w Internecie). Skupię się na rzeczach, których nie podają encyklopedyczne biogramy.

Na przykład: czy zgadlibyście, Szanowni Czytelnicy Nitroblogu, że urocza dama – którą znacie z przedwojennych filmów – sardonicznie narzeka na… skinheadów, Kazika (Staszewskiego), nowomowę (ponglish nie od dziś jest top trendi!), telewizyjną szmirę, Sejm, premiera i braci K.? (nazwisko znane redakcji) Nie przepuści opolskiego kabaretonu, czy transmisji z… igrzysk olimpijskich.

Czy to podejrzanie nie brzmi wciąż na czasie?

 

Multimedialna bestia

Była przede wszystkim aktorką teatralną. Jednak już przed wojną związała się z radiem, a pożycie to trwało aż do końca jej kariery. Grała w pierwszym polskim serialu radiowym, którym były „Dni powszednie państwa Kowalskich” (a nie „Matysiakowie”!), zdobył on ogromną popularność.

…jak łączy ta luźna na pozór więź, która spaja poprzez fale eteru aktora z publicznością.

Aktorka głosowa to nie tylko słuchowiska czy dubbing (tylko w Polsce zaraz po konkursie urody trafia się do dubbingu!). Czytała na antenie książki. Taki audiobook w odcinkach. Korzystając z okazji spytam Czytelniczki: czy chciałybyście wysłuchać w jej wykonaniu autobiografii Poli Negri?

Umiłowała sobie piosenkę francuską, którą popularyzowała na polskim gruncie. O piosence aktorskiej mogła opowiadać w nieskończoność, to była jej autentyczna pasja, a nie tylko fach. Trudno jednak dziś opisywać karierę śpiewającej aktorki, która nie nagrywała płyt. Zatem jedyne źródła leżą ukryte w archiwach Polskiego Radia i TVP… gdzie dziś usłyszymy jej frywolną „Zacną Kasię”?

 

Wojna

Kelnerowanie w kawiarence aktorów „Na Antresoli”. Aresztowanie przez Gestapo (oni też pragnęli zrobić wywiad z gwiazdą). Miesiąc w więzieniu Pawiak (tj. Serbii, o wasserzupce, podczas gdy jej przyszłemu mężowi, Zbigniewowi Sawanowi, zafundowali pobyt w Oświęcimiu). Jak mogła wyglądać rozmowa z naszym ongiś ulubionym przystojniaczkiem Igo wiemy chociażby z książki Niny Andrycz, a streścić ją można do: nie myślcie Fraulein, że my jesteśmy tacy głupi, jak wy sprytna…

I występy. Temat przez tyle lat cenzurowany. Dziś – gdy stać nas na dyskusję nawet o Powstaniu Warszawskim – podchodzimy do niego ze zdrowszym dystansem.

Ta namiastka zawodu pozwoliła trwać, oderwać się, choć na parę godzin, od grozy, koszmaru, strachu.

Mam przed nosem programy przedstawień kabaretowych i nie widzę w nich nic zdrożnego. Wręcz przeciwnie, doborowe towarzystwo gwiazd: Adolf Dymsza, Helena Grossówna, Franciszek Brodniewicz, Irena Malkiewicz-Domańska, Zbigniew Sawan… a teksty np. Zdzisława Gozdawy (znanego nam po wojnie z Teatru Syrena). Już wtedy dało o sobie znać jej zamiłowanie do stylu fin de siècle (jej ucieczka w przeszłość – eskapizm, taki jakim są dla nas owe stare filmy…).

Nieobecni nie mają głosu, a my-dzisiejsi gubimy się w niedopowiedzeniach… a właśnie ona mogłaby nam wyjaśnić np. jak przebiegło krótkie spotkanie z… Leni Riefenstahl, w październiku 1939?

 

Wojaże Wagabundy

Uchyla się żelazna kurtyna i przez tę szczelinę wyskakuje w świat pierwsza jaskółka polskiego kabaretu, polskiej satyry, piosenki. Współczesnej. Wagabunda.

To sam w sobie temat na książkę (którą 20 lat temu Wysocka obiecywała) – modelowym przykładem do porównania może być pełna anegdot monografia kabaretu „Dudek”. W przeciwieństwie do niego „Wagabunda” była kabaretem wyłącznie objazdowym, bez stałej sceny – w efekcie zwiedziła nie tylko całą Polskę, ale i ćwierć świata obsianego Polonią. Wysocką z dumą chwaliła się wczesnymi wyjazdami do USA i Kanady, Wielkiej Brytanii czy Izraela (o egzotycznej Czechosłowacji nie wspomnę) w czasach, gdy większość marzyła o ucieczce z socjalistycznego raju.

…puste sklepy, te koszmarne święta znaczone zdobywaniem śledzia na wigilię – i kawałka szynki na Wielkanoc. To życie towarzysko-ogonkowe. To podlizywanie się brudnopalcej władczyni ochłapów po drugiej stronie lady. Nie wszyscy byli pieszczochami ustroju…

To w „Wagabundzie” zaprzyjaźnili się Michnikowski z Dziewońskim, występował Kobiela i Marian Załucki, kabaretowe szlify zdobywał Jacek Fedorowicz, gościnnie pojawiały się popularne twarze – od Dymszy do Chyły… Teksty od Tuwima po Grodzieńską… Nie wszystkie nazwiska są z przeszłości – dla Wysockiej pisali także Stanisław Tym czy Wojciech Młynarski.

W biografii Karuzela mojego życia Maria Koterbska wspomina: Nasz wyjazd był różnie komentowany. Wiele pisano i dyskutowano o tym, dlaczego akurat kabaret reprezentuje polską kulturę za granicą, szybko też znaleźli się tacy, którzy mieli poważne pretensje, że wysłano nas za granicę, zanim jeszcze ktokolwiek obejrzał nasz program w kraju. Lidka Wysocka skomentowała to w prasie bardzo dowcipnie: „Przepraszam, a …węgiel?”. Za takie żarty w latach 1950. można było zostać zesłanym na kopanie kanału!

Szybkie tempo sceniczne (blackouty między skeczami) i jazzowy akompaniament odzwierciedlały temperament kierowniczki, reżyser i spiritus movens przedsięwzięcia. Ile znamy kobiet z własnym kabaretem?

 

Talk-show z zagadkową blondynką

Podczas gdy dziś pół kraju niezdrowo podnieca się pewnym skandalizującym redaktorem w rogowych okularach, mało kto pamięta, że Lidia Wysocka prowadziła w radiu swe programy, do których zapraszała gości (np. Zygmunt Kałużyński), by mówić o ówcześnie kontrowersyjnych wykonawcach, jak Niemen czy Villas. Choć formalnie były to rozmowy o piosence, schodziła często na inne tematy – obyczajowe, a z czasem i polityczne. Zawsze aktualne, choć po dobiegającej już osiemdziesiątki pani (lata 1990.) moglibyśmy spodziewać się prędzej zamknięcia się we wspomnieniach. Chełpiła się wręcz w wywiadzie, że jej program zdjęto z anteny tylko dlatego, iż podpadła komuś swoimi kąśliwymi komentarzami. Jednak gdy ktoś np. wypomina ikonie powojennej kinematografii – Zbigniewowi Cybulskiemu, że nie nadawał się do rygorów teatru i kabaretu (utrzymał się w Wagabundzie rekordowo krótko dzięki zawalaniu terminów), należy liczyć się z tym, że naraża się wszystkim stawiającym mu pomniki.

Niektóre z jej radiowych monologów ukazały się drukiem w prasie.

…absolutne nasze mistrzostwo świata – to polski malkontent. Nikt tak jak Polak, z taką finezją, z takim oddaniem, nie potrafi narzekać. Na wszystko, w każdej sytuacji, w każdej epoce. A jeszcze!… Czy ktoś, tak jak Polak, potrafi obarczyć odpowiedzialnością za wszystko – wszystkich prócz siebie? Totalna negacja, opluwanie wszystkiego, brak szacunku dla kogokolwiek, pretensje starych, średnich i młodych, to wieczne biadolenie – to kanon naszego życia towarzyskiego, po tym poznaje się Polaka na całym świecie. [...] Czy kiedykolwiek, na przestrzeni dziejów, interesował nas spokojny, zbożny, pracowity żywot? Przenigdy! Zwłaszcza – pracowity.

Prawdziwego satyryka poznać po tym, że celnie uderza w zło i głupotę – nie po podlizywaniu się publisi. Spróbujmy śmiać się – nie rechotać.

To dzięki tym tekstom możemy pokusić się o wyrobienie sobie własnego osądu o jej umysłowości, indywidualizmie i dowcipie. Mówią o niej więcej niż wywiady.

 

Co kryje się pod złotą maską?

Jakże odmienne bywają prawdziwe, ludzkie oblicza celebrowanych gwiazd – a w szczególności aktorów…

O dwudziestoletniej debiutantce B.Skąpski napisał na łamach „Światowida”:
Skryta, zamknięta w sobie… umie trzymać ludzi w odpowiednim dystansie… Dziś p. Lidja ma tę samą opinję inteligentnej, bardzo uzdolnionej osoby, bardzo przytem opanowanej i nie uzewnętrzniającej się. Jak sama przyznała, nie należała do osób wylewnych.

Jeremi Przybora wspominał:
Lidia, na co dzień trzeźwo myśląca realistka, podczas takich sympozjów przemieniała się w uroczego, strzelającego dowcipami, wspaniałego kompana. Podziwiałem też jej aktorską, żelazną dyscyplinę wobec samej siebie.

- a dalej opisał wypadek, kiedy Wysocka nie przerwała przedstawienia mimo poważnych dolegliwości zdrowotnych.

 

Powyższe to tylko skromny aperitif, ledwie zasygnalizowanie tematu. W ciągu ostatnich lat na półkach księgarskich coraz częściej pojawiały się opracowania o przedwojennych artystach.
Czy i Lidia Wysocka nie zasługuje na spisanie jej biografii?

Tagi: , ,

Ten wpis został opublikowany 03.02.2014 o 09:27 i jest zaszufladkowany do kategorii Ludzie kina.